Cmentarzysko Sulawezi
Na wyprawę do Indonezji cieszyłam się jak dziecko, bo to i Borneo i Komodo i Celebes. Dla mnie mityczne nazwy i wyprawa taka jak w kosmos. A to wszystko jeszcze okraszone międzylądowaniem na lotnisku w Dubaju. Największe lotnisko na świecie. Nawet taki film jest, co go nie oglądam a trzeba było, bo bym się tak nie rozczarowała. Byłam podekscytowana tym Dubajem, że liznę odrobinę luksusu i otrę się o wielki świat a tu… Ludzi multum, bo to lotnisko to tak zwany hub czyli lotnisko jak stacja przesiadkowa, więc tłumy a terminal ( ten na którym ja wylądowałam ) ciasny, dosyć niestarannie wykończony. Nie ma przyzwoitego miejsca, gdzie można spokojnie usiąść i napić się kawę albo coś zjeść. Dużo lokali w przebudowie a i sklepy takie sobie. Jednym słowem d..y nie urywa. Jak cały Dubaj taki jak ten terminal, to ja dziękuję. Ale nie o Dubaj tu chodzi…
Indonezja. Moja przygoda zaczęła się na Sulawezi, my mówimy Celebes. Tak się złożyło, że nasza wizyta w tym kraju – muzułmańskim – przypadała na Ramadan i w związku z tym wszystkie przybytki jedzeniowe w Makassarze ( tam wylądowaliśmy ) były zamknięte. Otwarty była tylko jedna sieciówka hamburgerowa, ale stwierdziliśmy, że nie przyjechaliśmy do Indonezji jeść hamburgery i solidarnie pościliśmy do zachodu słońca.
Następnego dnia rankiem ruszyliśmy wynajętym samochodem, z przewodnikiem „w wyspę”, do kraju Toraja. Krainy wiszących trumien. Mimo, że nie była to jakaś daleka podróż trwała cały dzień, bo drogi fatalne, ale za to okoliczności przyrody wspaniałe. Bambusowe lasy, drzewiaste paprocie, drzewa kawowe, kakaowe, papajowe… I wszelka roślinność bujnie rosnąca a którą my hodujemy w doniczkach. I wreszcie kraj Toraja, zatrzymujemy się w Rantepao. Jest wspaniale, chociaż gorąco i wilgotno. Kraj Toraja to piękne krajobrazy, fantastyczne domy z dachami o kształcie stylizowanych bawolich rogów. Bawoły są święte. Nie wykorzystuje się ich do żadnej pracy. Pasą się tylko. Są bardzo zadbane, czyściutkie, traktowane z wielką czcią do czasu aż podrzyna im się gardło w trakcie ceremonii pogrzebowej. W zasadzie cały kraj to jedno wielkie cmentarzysko. Zmarłych chowa się wszędzie. Groby są na każdym kroku. Ludzie całe życie przygotowują się do swojej ceremonii pogrzebowej, która tania nie jest. Ślub nie jest tak ważny jak pogrzeb. Na ślub można nie przyjechać. Pogrzeb jest obowiązkowy. Uczestniczyłam w ceremonii pogrzebowej i zwiedziłam miejsca pochówku znane z przewodników i filmów. I wiecie co Wam powiem. To jedyne miejsce, które wygląda tak jak na zdjęciach. Zero rozczarowania. Po prostu wspaniale. Przyroda, architektura i pogrzeby…
No chociaż… oczywiście jedno rozczarowanie tak wielkie jak Himalaje.
Zawsze marzyłam, żeby na własne oczy zobaczyć Krzyż Południa. Najbardziej charakterystyczny gwiazdozbiór nieba półkuli południowej. Zawsze jak ktoś pytał o moje marzenia, to ja mówiłam: zobaczyć na własne oczy Krzyż Południa. No i pewnej pogodnej nocy w górach w kraju Toraja kolega mi pokazał a ja długo nie mogłam w ogóle go zobaczyć, bo jest mały, niewyraźny i łatwo go przeoczyć. Nic szczególnego. Nie to co nasze Niedźwiedzice.